Trener Andrzej Sawicki rozłożył na czynniki pierwsze przyczyny porażki z Koroną. Nasz zespół w tym tygodniu ostro trenował, bo w Wielką Sobotę czeka nas kolejne trudne zadanie. Gramy u siebie z rewelacją wiosny, Dębem Przybyszów.
Jak trener oceni mecz z Koroną?
- Wynik znamy. Ponieśliśmy pierwszą porażkę. Muszę skomplementować Koronę. Zagrała bardzo zdeterminowana, szczególnie w pierwszej połowie. Byli naprawdę groźni. Strzelili dwie bramki i mieli jeszcze kolejne okazje. My też stworzyliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Co mogę powiedzieć, taki mecz musiał przyjść. W pierwszej połowie mieliśmy lepsze okazje, bo gospodarze nie byli jeszcze tak zamknięci. Po przerwie stali ośmioma-dziewięcioma zawodnikami na szesnastce, a przy wyniku 0:2 ciężko wtedy coś zrobić. Bronili się mądrze i dowieźli wynik. Zadecydowała pierwsza część meczu. Boisko też nie pomagało w grze w piłkę. Jest wąskie i nierówne. Było jednakowe dla obu drużyn, ale nam pasowało zdecydowanie mniej. Na spokojnie muszę powiedzieć, że wynik jest zasłużony.
Patrząc na miejsca w tabeli, ten wynik to duża niespodzianka.
- No pewnie. Jeżeli w 20.kolejce przegrywa się po raz pierwszy, to zawsze powie się, że jest to niespodzianka. Myślę, że nie muszę już więcej uczulać i przypominać zawodnikom, że tak gra się z zespołami walczącymi o życie. Są bardzo zdeterminowane i gdy mają jeszcze wynik, to jest niezwykle ciężko. Nas czeka jeszcze kilka takich spotkań. Tabela jest tak ciasna, że wiele ekip walczy o utrzymanie. My takie mecze też musimy wygrywać. Niestety potwierdziła się też kolejna rzecz, że z naszymi wyjazdami jest coś nie tak.
Można coś konkretnie poprawić, aby na wyjazdach wyglądać zdecydowanie lepiej?
- Ciężko mi powiedzieć. Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale wymiary i stan boisk mają dla nas znaczenie. Choć trzeba pamiętać, że w Zbąszynku była rewelacyjna płyta i tam zremisowaliśmy. Lubimy duże wymiary, ale coś jest na rzeczy, że nie możemy aż tak zdominować rywala, jak na własnym stadionie. Zachodzę w głowę, dlaczego tak jest.
Korona czymś zaskoczyła?
- Znam ten zespół i większość zawodników. Wiedziałem, że to drużyna, która nie oddaje za darmo piłek. Szukają gry dołem, chcą się utrzymać przy piłce. To nie jest typowa ekipa z czwartej ligi. Mówiłem swoim zawodnikom, że rywal sam nie odda piłki. Musimy być blisko, aby ją odbierać. To się potwierdziło. Korona nie strzela za dużo bramek, a tu trafiła dwa razy i wygrała.
Trener na co dzień mieszka w Kożuchowie. Był to w pewnym stopniu szczególny mecz?
- Nie. Już takich szczególnych meczów miałem kilkanaście. Ironia losu jest taka, że gdy przyjeżdżałem do Kożuchowa z Arką, to nigdy nie przegrałem. Na papierze też mogło się wydawać, że nic tu nie powinno się stać i dlaczego mielibyśmy przegrać. Życie uczy pokory, choć wcale nie byłem niepokorny (śmiech).
Na boisko wrócił Wojciech Okińczyc. Jak oceni pan jego postawę?
- Strzelił ładną bramkę ze stałego fragmentu, ale to nie jest jeszcze to, na co Wojtka stać. Pół roku bez grania o stawkę robi swoje. To niezwykle doświadczony piłkarz i jestem przekonany, że szybko złapie odpowiedni rytm i mocno nam pomoże.
Łukasz Budzyński znalazł się na trybunach. Przed meczem nabawił się urazu?
- Tak. Mieliśmy w składzie pięć zmian, kilka wymuszonych. Sebastian Żukowski i Krzysztof Wierzbicki pauzowali za kartki. Zmieniłem sporo, jak się okazało, nie do końca to zafunkcjonowało. Przeanalizowaliśmy już to spotkanie i wiemy, gdzie popełniliśmy błędy. Jestem realistą i wiedziałem, że nie będzie zespołu, który wygra wszystko. Ok, my zakończyliśmy jesień bez porażki, ale mam nadzieję, że ten słabszy mecz podziała motywująco na chłopaków.
W szatni było spokojnie?
- Oczywiście. Wewnętrznie byłem trochę zawiedziony i rozczarowany, ale te czasy już minęły. W takim momencie to nic nie pomoże. Zawodnicy są świadomi i wiedzą co się stało. Teraz gramy z dobrym rywalem i liczymy na zdecydowanie inną postawę na boisku.
Teraz czas na ekipę z Przybyszowa, która wiosną wygrała wszystko.
- Szykuje się bardzo trudny mecz. Dąb to świetny zespół, posiadający zawodników, którzy dobrze wiedzą o co chodzi w piłce nożnej. Myślę, że po przegranej z Koroną musimy zrobić wszystko, aby wygrać.
Wygrana wygraną, ale trener liczy chyba też na zdecydowanie lepszą postawę na boisku?
- Tak. Mam nadzieję, że odpowiednio zareagujemy. Mieliśmy tydzień na przygotowania i zrobimy wszystko, aby już więcej nie doszło do takich niemiłych niespodzianek.