Trener Andrzej Sawicki podsumował świetną rundę w naszym wykonaniu. Szkoleniowiec zwrócił uwagę na system gry zespołu, a także odniósł się do przewagi nad Tęczą-Homanit. Zapraszamy do lektury!
Pewnie i wysoko wygrywamy na koniec rundy. Trener jest zadowolony też z gry naszego zespołu?
- Z wyniku i pierwszej połowy tak, oczywiście poza skutecznością. Popełniliśmy jeden błąd, po którym dostaliśmy bramkę. Natomiast graliśmy bardzo dobrze. Stworzyliśmy kilka wyśmienitych sytuacji, ale piłka nie chciała wpaść do bramki. Klasycznie zostaliśmy ukarani i później zespół ze Słubic się nakręcił. Było trochę nerwowo. Po zmianie stron cały czas mieliśmy piłkę, ale do momentu strzelenia na 2:1, nie przekładało się to na sytuacje. Później gra się rozluźniła. Sporo okazji miał Przemek Mycan, ale był nieskuteczny. Cieszy to, że w trudnym momencie weszła młodzież i dorzuciła swoją cegiełkę. O to chodzi.
Jesteście zadowoleni, że runda się już skończyła, czy pogralibyście jeszcze kilka kolejek?
- Myślę, że tak. Zawodnicy są trochę zmęczeni. Czas wolny naprawdę się nam przyda.
Jak ocenia trener całą rundę jesienną?
- Wynik jest jak najbardziej pozytywny. Ilość strzelonych bramek jest na dzisiaj kosmiczna. Mam też świadomość, że pewne rzeczy jeszcze nie funkcjonują. Jest zbyt duża dysproporcja między naszą grą u siebie, a na wyjazdach. Nad tym musimy mocno popracować. Cieszymy się z relatywnie dużej przewagi. Z Polonią zagraliśmy o spokojną zimę i przygotowanie do wiosny. Zrobiliśmy pierwszy krok w kierunku awansu.
Siedem punktów to w miarę bezpieczna przewaga?
- Siedem plus lepszy bilans nad wiceliderem. Liczyliśmy, że może się ona jeszcze powiększyć, ale zostało tak, jak było. Myślę, że jest w porządku.
Żałować można tego nieszczęsnego meczu w Krośnie...
- Oczywiście. Również mocno żałujemy spotkania z Wigrami. Był to nasz świetny występ, po którym powinniśmy awansować dalej. W perspektywie czasu to spotkanie gdzieś się nam odbiło. Kosztowało nas sporo sił. Szkoda całej historii z pucharem w Krośnie. Począwszy od sytuacji Wojtka, przez odpadnięcie. Żałujemy, bo chcieliśmy grać dalej. Nieraz tak jest. Nie da się wygrać wszystkiego. Zespołowi należy się spory szacunek, bo zremisowaliśmy tylko dwa mecze. Wynik jest naprawdę bombowy.
Bilans identyczny, jak ubiegłoroczny Warty Gorzów, którą wszyscy się zachwycali.
- Warta wygrywała minimalnie. Miała o wiele mniej bramek niż my, ale też mniej traciła. My gramy bardzo ryzykownie i ofensywnie. Praktycznie całą rundę graliśmy atakiem pozycyjnym. Czasami musieliśmy się odkryć i być mocno skoncentrowanym. Po przechwycie ważna była szybka reakcja, aby nie nadziać się na kontry. Za to należy chłopaków pochwalić.Na "Dołku "strzeliliśmy mnóstwo goli i kibice powinni być zadowoleni. Tak jak powiedziałem wcześniej. Pierwszy krok za nami. Trenujemy do 7 grudnia. Później przyjdzie czas na odpoczynek i około 10 stycznia wracamy do ponownych zajęć.