Spodziewaliśmy się trudnego pojedynku i taki też był. Dwa gole do przerwy ustawiły dalszy przebieg spotkania. Niestety przegraliśmy pierwszy mecz w czwartoligowych rozgrywkach.
Korona Kożuchów - Falubaz Gran-Bud Zielona Góra 2:1 (2:0).
Bramki: Tkacz (7), Cieśla (40) - Okińczyc (90).
Korona: Długosz - Poterała, Janik, Grochowski (od 80.min Kotyla żk), Adamowski, Cygan, Cieśla, Czerniawski, Żak (od 90.min Rojek), Tkacz (od 75.min Ciebień), Sztopel.
Falubaz: Kubasiewicz - Wojtysiak, Ostrowski żk, Górski, Stachurski (od 75.min Zioła), Górecki (od 80.min Haraś), Athenstadt (od 46.min Babij), Cipior (od 46.min Małecki), Ziętek, Okińczyc, Mycan.
Gospodarze walczą o życie i było to widoczne od pierwszych minut. Korona szybko otworzyła wynik i nie poprzestawała na atakach. Piłkarze trenera Michała Kowbela zaczęli bardzo odważnie i doczekali się premierowego gola. To dodało im jeszcze większej pewności siebie. Nie zadowolili się prowadzeniem 1:0 i często zagrażali bramce Karola Kubasiewicza. My próbowaliśmy operować piłką w ataku pozycyjnym, ale na wymagającym i trudnym boisku, ciężko grało się po ziemi. Mieliśmy swoje szanse, ale znów zawodziła skuteczność. Trzeba zaznaczyć, że stuprocentowych okazji było zdecydowanie mniej, niż w poprzednich spotkaniach. Kiedy wydawało się, że zejdziemy do szatni ze stratą jednej bramki, to gospodarze wyprowadzili drugi cios. Gola po stałym fragmencie zdobył Dawid Cieśla. Nie mogliśmy być zadowoleni z pierwszych 45 minut.
Już po przerwie trener Andrzej Sawicki dokonał dwóch zmian. Na placu gry pojawili się Kuba Babij i Artur Małecki. Siła ataku była jeszcze większa. Wzrosło też posiadanie piłki, ale niestety nie przełożyło się to na sytuacje. Korona miała świetny wynik i cofnęła się praktycznie całą jedenastką na swoją połowę. Przy takim zagęszczeniu zawodników, ciężko było znaleźć lukę w obronie. Miejscowi nie popełniali błędów i dość pewnie oddalali zagrożenie ze swojej "szesnastki". Strzelaliśmy z dystansu, próbowaliśmy pokonać Michała Długosza po stałych fragmentach gry, ale golkiper Korony radził sobie bardzo dobrze. Pomagała mu szczelna defensywa. Upływały kolejne minuty. Gospodarze mieli to, co chcieli, a zielonogórzanie walczyli chociażby o trafienie kontaktowe. Ta sztuka udała się dopiero w 90.minucie. Wojciech Okińczyc, rozgrywający pierwsze spotkanie po długiej przerwie, dokładnie i precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego. Niestety na więcej zabrakło już czasu. Przegraliśmy pierwszy mecz w sezonie i dopiero trzeci oficjalny pojedynek w rozgrywkach 2018/2019. Wcześniej ulegliśmy tylko w pucharowych spotkaniach. Z Wigrami Suwałki oraz Tęczą-Homanit Krosno Odrzańskie.
Po meczu trener Sawicki podkreślał, że gospodarze zasłużenie zwyciężyli. Nasza drużyna ma o czym myśleć i już od poniedziałku skupiamy się na kolejnym zadaniu, czyli domowym starciu z rewelacją wiosny - Dębem Przybyszów. Mimo straty punktów wciąż mamy o 11 oczek więcej niż wicelider z Krosna, który w tej kolejce tylko zremisował.
Na klubowym Facebooku znajdziecie galerię zdjęć z Kożuchowa, a niebawem opublikujemy dłuższą rozmowę z trenerem Andrzejem Sawickim, a także wypowiedzi zawodników.