Aktualności

Jarosław Miś: Przyjdzie czas na świętowanie

Wczoraj poznaliśmy najważniejsze rozstrzygnięcie sezonu 2015/2016 na 4-ligowych boiskach. Santos Świebodzin przegrał 1:2 z Czarnymi Witnica, dzięki czemu KS Falubaz Zielona Góra przed ostatnią kolejką zapewnił sobie awans do 3. ligi. Jarosław Miś, trener zielonogórzan, w rozmowie z portalem falubaz.com opowiadał o tym, jak drużyna przyjęła wiadomość o awansie. Szkoleniowiec przyznał również, że póki co świętowania nie będzie, ponieważ przed drużyną dwa bardzo ważne mecze. Już w środę gramy finał Pucharu Polski ze Stilonem Gorzów Wielkopolski, a w następny weekend podejmiemy przy Sulechowskiej ekipę żarskiego Promienia.

 

Panie trenerze, przede wszystkim gratulujemy awansu KS Falubaz Zielona Góra do 3. ligi. Pierwsze odczucia?

Wszyscy czekaliśmy razem, dlatego też zrobiliśmy trochę dłuższy trening. Mieliśmy informacje od Marcina Grygiera po pierwszej połowie, kiedy zeszliśmy z treningu, że Santos przegrywa 0:1. Później Marcin informował nas na bieżąco o przebiegu meczu. Czekaliśmy, bo wiadomo, że ten ciężar odpowiedzialności trochę teraz spada, natomiast fajnie, że udało się zrealizować cel. Nie ma co wracać do tych tematów jak to wyglądało przez cały rok. Na pewno to był trudny sezon, nie ma co oszukiwać. Zadowolenie było widać u wszystkich, myślę, że również w zarządzie. Zrealizowaliśmy cel, który zakładaliśmy. Natomiast trzeba też pamiętać, że mamy przed sobą dwa bardzo ważne spotkania: finał Pucharu Polski ze Stilonem Gorzów Wielkopolski i ostatnia kolejka z Promieniem Żary, czyli klasyk naszej ligi. W szatni sobie powiedzieliśmy, że chcemy zakończyć ten trudny i wyczerpujący sezon dwoma zwycięstwami.

Wspomniał pan o meczach ze Stilonem Gorzów Wielkopolski i Promieniem Żary. Rozumiem, że świętowanie awansu po ostatnim meczu sezonu?

Zgadza się. Na to jeszcze za wcześnie. Sezon kończy się dopiero po meczu z Promieniem Żary. Fajnie wyglądają teraz treningi. Dołączyła do nas grupa zawodników z Centralnej Ligi Juniorów. Chyba raz pierwszy w tym roku i całym sezonie frekwencja liczy ponad 24 osoby. Śmialiśmy się, że oprócz okresu przygotowawczego, teraz zrobiliśmy najmocniejszy mikrocykl treningowy. Przy takiej liczbie osób można popracować przede wszystkim pod kątem taktycznym i personalnym, bo można rozegrać gierkę na pełnowymiarowym boisku, podzielić zawodników na grupy i pracować nad motorycznością czy techniką. Tak że z tego mikrocyklu wszyscy jesteśmy zadowoleni, a to na pewno cieszy. To fajna grupa, która się buduje pod kątem przyszłych zajęć na przyszły sezon. A jak to wszystko się poukłada? O tym zadecyduje zarząd. Zarówno pod kątem sztabu szkoleniowego, jak i składu. Ale to dopiero po zakończeniu rozgrywek.

Lepiej smakuje awans wywalczony na boisku czy właśnie w takiej sytuacji, kiedy mamy pauzę za walkower z Łucznikiem? Co ciekawe, to nasz drugi awans po tym, jak nie musimy grać z zespołem ze Strzelec Krajeńskich. Podobnie było w ubiegłym sezonie.

Bardzo fajnie to spuentowałeś. Sytuacja praktycznie się powtórzyła, tylko, że przed rokiem mieliśmy większą przewagę, szybciej osiągniętą i tak dalej. Ale też awansowaliśmy po walkowerze z Łucznikiem, tylko fety też jako takiej nie było, bo mecz był w Czerwieńsku. Na świętowanie musimy poczekać. Trzeba pamiętać o grupie ludzi, która tworzyła ten klub, ten KSF od C-klasy. Przyjdzie czas na to, by urządzić celebrę. Mam nadzieję, że to świętowanie dotyczyć będzie również Pucharu Polski.

Spadł panu kamień z serca? Gdyby wczoraj Santos nie przegrał, to wszystko zależałoby od ostatniego meczu z Promieniem Żary, który rozgrywany jest trzy dni po finale Pucharu Polski ze Stilonem Gorzów Wielkopolski.

Zakładaliśmy, że póki mamy wszystko w naszych nogach i głowach, to jesteśmy panami swojego losu. Specjalnej adrenaliny czy ciśnienia nie było, bo i tak od nas wszystko zależało. Fajnie, że mieliśmy dość szeroką ławkę młodych i chętnych ludzi, ale też cieszy powrót zawodników po kontuzjach, na przykład Filipa Kilińskiego. To jest zawsze radość, jeśli może w tym uczestniczyć cały zespół i myślę, że do końca będziemy obchodzić to razem, całą drużyną.

Po awansie drużyna ma taki komfort, że w meczu z Promieniem Żary stawką jest tylko i wyłącznie prestiż. Całe siły można zatem rzucić na Stilon.

Na pewno tak będziemy chcieli zrobić. Tym bardziej, że mamy do dyspozycji zawodników z CLJ-tki, więc na Stilonie możemy się nawet wypompować, bo na ligę mamy zmienników. To dla nas duży komfort. Natomiast - tak jak powiedziałem - wszyscy są głodni grania. Zwłaszcza ze Stilonem, bo to klasyk, którego dawno nie było. Mamy zdecydowanie większe pole manewru, niż miało to miejsce wcześniej.