Aktualności

Jarosław Miś: Ani przez sekundę nie myśleliśmy o porażce

Trener piłkarskiego Falubazu, Jarosław Miś, w rozmowie z naszym portalem analizował dzisiejsze spotkanie swoich podopiecznich ze Spójnią Ośno Lubuskie zakończone remisem 1:1. Szkoleniowiec zielonogórzan mówił między innymi o popełnionych dziś błędach, ale również docenił wysiłek drużyny, która w osłabieniu zdołała dogonić rezultat.

 

Panie trenerze, zgodzi się pan z takim stwierdzeniem, że to może nie tyle Spójnia Ośno Lubuskie weszła lepiej w ten mecz, co wy zostaliście w szatni?

Zgadzam się w stu procentach. Mentalnie byliśmy na przedmeczowym rozruchu. Nasze ustawienie miało spowodować, żeby niejako Ośno Lubuskie miało rozgrywać piłkę, ale za łatwo wpuściliśmy ich w nasze pole karne, czego efektem w pierwszych minutach były dwa rzuty wolne sprzed pola karnego. Im dalej w mecz, to nabieraliśmy trochę rozpędu, były kombinacyjne akcje, ale w 14. minucie straciliśmy piłkę, Janek ratował faulem, później niefortunna interwencja Przemka i zrobiło się 0:1.

 

Z czego to wynikało?

Na pewno takiej złości i determinacji. To jest coś, co musimy wypracować sobie sami w głowach przed pierwszą minutą gry. Albo musimy wchodzić już na rozgrzewce mocniej pod kątem motywacji, albo sami musimy traktować tę 4. ligę niejako pod kątem walki, bo to obserwujemy w każdym meczu ze strony naszych przeciwników. I mamy z tym do czynienia praktycznie zawsze. Bo my wiemy i przeciwnik również, że potrafimy grać w piłkę. Ale kiedy zaczyna się taka mała bitwa na boisku, to mamy problemy z przestawieniem się z gry w piłkę na walkę. Myślę, że następny mecz już sprawi to, że będziemy musieli się nastawiać właśnie w ten sposób: najpierw walka, później gra.

 

Czerwona kartka pod koniec pierwszej połowy sprawiła, że myśleliście inaczej? Że będzie trudniej wyciągnąć pozytywny wynik?

Ani na ławce, ani w szatni nie myśleliśmy, że ten mecz możemy przegrać. Mimo ostrych słów w szatni w przerwie nie było ani przez ułamek sekundy myśli, że możemy przegrać. W przerwie musiałem zmienić jeszcze Maćka Góreckiego, który miał żółtą kartkę i sytuacja mogła być jeszcze bardziej niebezpieczna. Chcieliśmy wykorzystać to, co działo się na boisku i obrócić to na naszą korzyść. W miarę szybko strzeliliśmy bramkę za sprawą Łukasza Ziętka. Natomiast trudno się gra w dziewiątkę, mimo że staraliśmy się wykorzystywać rzuty wolne czy rzuty rożne. Na pewno nie zabrakło nam sił, woli walki. Myślę, że rozegraliśmy ten mecz źle mentalnie na samym początku.

 

Rozmawiałem kilka chwil temu z Romkiem Kopaczem, który powiedział bardzo fajne zdanie: wielki szacunek dla chłopaków za walkę, którą pokazaliśmy w drugiej połowie”.

Dokładnie to samo powiedziałem w szatni po meczu, tyle, co włożyli serca w tę drugą połowę… gdyby było odwrotnie i w pierwszej zagrali na takim poziomie, to każdy mecz moglibyśmy sobie układać. Ale sami musimy wypracować w sobie tę sportową złość, która pozwoli nam grać w piłkę. Aczkolwiek nie chcę ukrywać, że to drugi mecz z rzędu, w którym sędziowie zaczynają odgrywać główną rolę.

 

Mówi się, że sędzia jest najlepszy wtedy, kiedy jest absolutnie niewidoczny. Dziś arbiter był chyba widoczny aż nadto…

Był bardzo widoczny. Począwszy od decyzji z kartkami, skończywszy na dzieleniu kartek. Nie wiem ile kartek dostali przeciwnicy, ale podejrzewam, że połowę mniej. Jeżeli sędzia już chciał być tak bardzo widoczny, to powinien kartki rozdzielać po równo, bo podobne sytuacje i faule z drugiej strony nie były karane w ogóle, nawet rozmową. Spójnia sprytnie to wykorzystywała. To zespół „rozgadany” na boisku i to prowokuje takie sytuacje. Być może arbiter się w to wkomponował.

 

Jeżeli nie można wygrać meczu, to po prostu trzeba starać się go nie przegrać?

Też nie do końca. Bo w ostatniej minucie rozegraliśmy szybciej rzut wolny, mieliśmy z tego rzut rożny i Kuba Babij minimalnie przestrzelił. To byłaby dopiero „niespodzianka”, jakby w ostatniej sekundzie grając w dziewiątkę wyciągnąć wynik na 2:1. Naprawdę chciałbym pogratulować chłopakom. Potencjał jest ogromny, ale czasami trzeba odłożyć piłkę na bok i zacząć walkę. Tylko, co wtedy?