Maciej Górecki wraca do gry po rocznej przerwie. Jego powrót będzie niewątpliwie dużym wzmocnieniem środka pola naszego zespołu. Zdradził nam, dlaczego wrócił do gry. Zapraszamy do lektury!
Wysokie zwycięstwo nad Lubuszaninem dokładnie odzwierciedla waszą dyspozycję?
-
Ciężko powiedzieć. Zespół z Drezdenka nie postawił wysoko poprzeczki. Z drugiej strony strzeliliśmy praktycznie to, co mieliśmy. Graliśmy na wysokiej skuteczności i prowadziliśmy grę przez większość czasu. To jest też naszym planem, bo tak mają wyglądać spotkania w lidze.
Poprzedni mecz z Tęczą różnił się chyba tylko tym, że tam nie potrafiliście wykorzystywać okazji?
-
Dokładnie tak. Gdybyśmy w tamtym spotkaniu wszystko strzelili, to wynik byłby zupełnie inny. Teraz w końcu to zafunkcjonowało.
Do rozpoczęcia ligi został nieco ponad tydzień. Na czym musicie jeszcze najmocniej pracować?
-
Przede wszystkim na przejściem z ataku do obrony, bo z tym mamy największy problem. W sparingach straciliśmy za dużo goli. Kiedy prowadzimy grę i tracimy piłkę, to musimy zrobić wszystko, aby jak najszybciej ją odzyskać. Zbyt dużo błędów popełniamy jeszcze przy stałych fragmentach gry. Rywale strzelili nam kilka bramek w zbyt łatwy sposób. Musimy być bardziej skupieni przy kryciu.
Co może być największą siłą Falubazu?
-
Na pewno będziemy lepiej czuli się z piłką niż bez niej. Gubin, Tęcza, może Przylep będą chciały powalczyć o trzecią ligę. Spotkania z nimi będą wyglądały inaczej, ponieważ te zespoły zapewne zagrają z nami bardziej otwartą piłkę. Wydaje mi się, że reszta ekip będzie liczyła na kontrataki. Tak jak pokazały sparingi, mamy największy problem po stracie piłki.
Kluczem do sukcesu w każdym meczu może być szybko strzelona bramka?
-
Tak. Po to prowadzimy grę, gramy w ataku pozycyjnym i ćwiczymy to, żeby w ten sposób budować akcje i stwarzać sytuacje. W każdym meczu mamy przewagę w posiadaniu piłki. Fajnie kreujemy grę i teraz najważniejsze, aby doszła do tego skuteczność. Wiadomo, im szybciej strzeli się bramkę, tym potem łatwiej się gra. Jeżeli później dokłada się kolejne, to z przeciwnika schodzi powietrze. Oczywiście, musi dojść do tego koncentracja, aby nic głupiego nie stracić.
Wytrzymałeś tylko rok bez gry na dużym boisku. Co cię skłoniło do powrotu?
-
Obietnica złożona Wojtkowi Okińczycowi (śmiech). Byliśmy jeszcze w trzeciej lidze. Obiecałem, że jeżeli spadniemy, to wrócę. Dotrzymałem słowa. Tak bardziej poważnie, to brakowało mi emocji i grania o punkty. Bardzo podobała mi się praca z juniorami w Zielonej Górze. Trenowałem CLJ U-19 i U-17. Na pewno nie zrezygnuję z trenerki i nie robię sobie od niej przerwy. Dalej będę prowadził zespół juniora starszego i pomagał w innych rocznikach jako asystent. Wracam do gry i sam jestem ciekaw, czy przerwa nie wpłynie mocno na moją grę. Zobaczymy, czy będę mógł dłużej pobawić się piłką, czy będzie to tylko krótka przygoda.