Do przerwy lepsi byli goście, ale świetny początek drugiej połowy zadecydował o naszym zwycięstwie. Mecz na szczycie chyba nikogo nie zawiódł. Najważniejsze, że zakończyliśmy go z trzema punktami.
Falubaz Gran-Bud Zielona Góra - Dąb Przybyszów 4:3 (1:2).
Bramki: Mycan 2 (49,55), Okińczyc (35), Małecki (56) - Skiba (38), Wieczorek (40), Chałupka (87).
Falubaz: Kubasiewicz - Stachurski (od 57.min Athenstadt), Wojtysiak, Górski (od 85.min Czarnecki), Żukowski, Ostrowski (od 46.min Babij żk), Górecki (od 65.min Haraś żk), Ziętek, Małecki żk (od 60.min Cipior), Okińczyc, Mycan (od 75.min Konieczny).
Dąb: Gawroniak - Jóźwiak, D.Jodłowiec żk, Siwy (od 84.min Szafer), Wieczorek żk, Jędrzejewski (od 62.min Chałupka), Szymański (od 62.min Suplicki), D.Koppenhagen, K.Koppenhagen żk, Kręc (od 59.min Kruszyński), Skiba.
Goście wiosną nie stracili bramki i wygrali wszystkie spotkania. Nastawialiśmy się na trudny mecz i taki też był. Zaczęło się zgodnie z planem. Wynik otworzył Wojciech Okińczyc. Wykorzystał świetne dośrodkowanie Sebastiana Górskiego z lewej strony i strzałem głową pokonał Marcina Gawroniaka. Wydawało się, że nasz zespół pójdzie za ciosem i zobaczymy bardziej otwarte spotkanie. Dąb bardzo mądrze organizował się w defensywie. Zagęszczał środek pola i szybko doskakiwał do naszych zawodników. Nie było zbyt dużo miejsca na posłanie dokładnego podania i musieliśmy się dużo napracować, aby w końcu zdobyć upragnionego gola. Niestety radość nie trwała zbyt długo. Piłkarze chyba zbyt szybko uwierzyli, że kolejne bramki będą tylko kwestią czasu. Chwila rozprężenia została błyskawicznie wykorzystana przez gości. Najpierw Karola Kubasiewicza pokonał Bartosz Skiba, a kilkadziesiąt sekund później przegrywaliśmy już 1:2. Dąb wyszedł ze świetnym kontratakiem, który skutecznie sfinalizował Paweł Wieczorek. Dość niespodziewanie to drużyna trenera Jarosława Helwiga zeszła do szatni z korzystnym wynikiem.
To nie była dobra pierwsza połowa w wykonaniu zielonogórzan. Jednak lider zareagował na nią tak, jak na lidera przystało. Nasi od początku drugiej części meczu mocno i agresywnie ruszyli na rywala. Efektem tego była szybka strzelona bramka przez Przemysława Mycana. Znów po dośrodkowaniu. Najlepszy strzelec lubuskiej czwartej ligi wyskoczył najwyżej i uderzył obok golkipera z Przybyszowa. Kilka minut później już prowadziliśmy. Ponownie do siatki przeciwników trafił "Mycek". Nie zdążyliśmy nacieszyć się trafieniem na 3:2, a minutę później mieliśmy już dwubramkową przewagę. Widzieliśmy kolejną świetną akcję naszych. Dobrze odgrywał Mycan, piłka trafiła do Artura Małeckiego, a ten ładnym strzałem nie dał szans Gawroniakowi. Dziesięć minut mocno wstrząsnęło Dębem. Trzeci zespół tabeli potrzebował dłuższej chwili, aby wrócić do meczu. My mieliśmy korzystny wynik i kilka szans na kolejne trafienia. Nie udało się jednak podwyższyć rezultatu. Teoretycznie mecz był pod kontrolą, ale na własne życzenie zafundowaliśmy sobie sporo nerwów w końcówce. Najpierw z piłką minął się Karol Kubasiewicz, a Kamil Chałupka wpakował futbolówkę do pustej bramki. Goście nie mieli nic do stracenia i postawili wszystko na jedną kartę. Ruszyli do ataku i całym zespołem zagościli na naszej połowie. Mieli świetną okazję na doprowadzenie do remisu, ale na nasze szczęście posłali piłkę nad bramką. Kilka chwil później arbiter zakończył spotkanie. Cieszymy się z kolejnego zwycięstwa, ale zdajemy sobie sprawę, że nie był to rewelacyjny mecz. Pozytywem są aż cztery strzelone bramki oraz powtarzalność akcji, po których padały gole. Mocniej pracowaliśmy nad dośrodkowaniami przed meczem z Koroną Kożuchów. Tam nie wychodziło, ale w starciu z Dębem ten element funkcjonował doskonale.
W następnym spotkaniu zagramy z Czarnymi-Browar Witnica. Mecz odbędzie się w sobotę (27.04) o 17:00 na boisku rywala.