Aktualności

Jarosław Miś: Ta grupa jest głodna gry, pracy i sukcesów

Nie doszedł do skutku zaplanowany na dzisiejszy wieczór mecz kontrolny z rezerwami Zagłębia Lubin, dlatego KS Falubaz Zielona Góra odbył grę wewnętrzną. Po jej zakończeniu rozmawialiśmy z trenerem Jarosławem Misiem, który mówił o wielu aspektach związanych z drużyną na dziesięć dni przed startem zmagań o mistrzostwo 3. ligi.

 

Panie trenerze, dziś zamiast sparingu z rezerwami Zagłębia Lubin oglądaliśmy grę wewnętrzną. Jednak kilka zapisów w pana notatniku widziałem. Jakie wnioski?

Jak już wiedzieliśmy, że nie będzie przeciwnika, to celem była wytrzymałość specjalna, dlatego zagraliśmy trzy tercje. Było widać, że zawodnicy zostawili dużo zdrowia. Dobrze, że nie było jakiś poważniejszych urazów, choć Piotrek Piwowarski, Albert Cipior i Łukasz Ziętek narzekają na jakieś mikrourazy. Obserwowaliśmy dziś też kilku zaproszonych zawodników. Na pozycji bramkarza, prawego obrońcy, „dziewiątki” - napastnika. Grał też dzisiaj Arek Fabiański, który tak naprawdę był z nami w kontakcie wcześniej, ale dopiero teraz pojawił się na pierwszych zajęciach. Testowaliśmy układanki pod kątem pierwszego meczu ligowego, temu głównie posłużyła ta gra - abyśmy mieli rozeznanie na pozycjach, by móc przypisać do nich dwóch zawodników. W tym okresie, który pozostał, chcemy przygotowywać się z tymi zawodnikami, którzy mają realne szanse wyjść w pierwszej jedenastce.

Właśnie, jak wypadli zawodnicy, którzy dziś byli testowani?

Skoncentrowaliśmy się na obserwowaniu prawego obrońcy, Mateusza Borysa. Łukasz Twarowski obserwował bramkarzy. Arek Fabiański i Mateusz Borys zostają dalej do rozmowy z kierownictwem klubu. Pozostałym panom musimy podziękować. Na tym poziomie mamy młodych swoich zawodników i będziemy chcieli w nich też inwestować sportowo.

Czy piłkarze, który dzisiaj widzieliśmy, to ostateczny kształt drużyny? Czy poszukacie jeszcze wzmocnienia na jakiejś pozycji?

Myślę, że jeszcze jedna pozycja będzie dogrywana. Ta, o której mówimy od dłuższego czasu, czyli napastnik. Zarząd będzie chciał i oczekuje od nas, że pozamykamy tematy związane z obserwacją zawodników i na koniec tego tygodnia, czyli w piątek, temat personalny będzie pozamykany. Już będziemy koncentrować się tylko na bezpośrednich przygotowaniach do sezonu z tą kadrą, którą zakładaliśmy sobie wspólnie z zarządem, czyli 27 zawodników, bo będziemy też realizować się sportowo w rezerwach.

Może uda się trenera trochę pociągnąć za język, a jak nie, to najwyżej zostaniemy odesłani do gabinetu prezesa. Temat Wojciecha Okińczyca jest wciąż aktualny? Jak to wygląda pana trenerskim okiem?

Zgadza się, odsyłam do prezesa (śmiech)! Myślę, że jesteśmy bardzo blisko sfinalizowania tego tematu. Tak jak mówiłem wcześniej, Wojtek jest z nami w cyklu treningowym częściowo, bo nie uczestniczy systematycznie. Odbył z nami bodajże siedem treningów, ale jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że przydałby się nam w przyszłości jako napastnik. Tym bardziej, że jest to rodowity zielonogórzanin i byłby to dla niego chyba czwarty powrót na boiska na Sulechowskiej.

Do meczu z Górnikiem Wałbrzych pozostało nie przymierzając dziesięć dni. Drużyna ma za sobą dwa sparingi z - powiedzmy sobie - niezbyt wymagającymi rywalami. Przed nami jeszcze sobotnia gra kontrolna z Zorzą Ochla i w następną środę z Ilanką Rzepin. Nie za mało będzie tej gry?

Tak czasami jest, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Późne przedstawienie rozgrywek, terminarza itd., wszystko się na to składa. My też byliśmy w fazie przebudowy naszego zespołu i musimy się pogodzić z czasem, który mamy, a o którym tak naprawdę wiedzieliśmy, bo wszystkie zespoły są na podobnych etapach, czy to budowy czy przygotowań. Jestem zwolennikiem tego, by nie płakać. Sparingi też nie zawsze są odzwierciedleniem tego, co chciałoby się realizować. Wiadomo, że okres letni jest dość krótki, trzeba więcej popracować na treningach. Sparingi służą analizie dla sztabu szkoleniowego. Testowane są różnego rodzaju warianty i ważne jest, by padały w miarę trafne decyzje jeżeli chodzi już o dobór pod kątem meczów ligowych. Myślę, że sytuacja, jaka nas zastała, była też zbiegiem pewnych okoliczności. Tak naprawdę od momentu rozpoczęcia przygotowań mieliśmy dwa tygodnie - dwa weekendy, bo większość klubów nie gra sparingów w pierwszym tygodniu, bo jest to mikrocykl wprowadzający i na inne rzeczy zwraca się uwagę. Mieliśmy dwa weekendy. Wypadł mecz z Pelikanem Niechanowo, bo rozsypała się tam drużyna. W pierwszym terminie, czyli 16 lipca, nie mieliśmy sparingpartnera z naszego regionu, bo kluby nie rozpoczęły przygotowań tak wcześnie jak my. Jeżeli chodzi o kluby z wyższych półek, to tu rozmowy muszą się zacząć już na początku czerwca bądź nawet w końcówce maja. Takie są realia. I dlatego musimy zbudować swoją markę klubową, aby w przyszłości, licząc się już na rynku centralnym, wcześniej te sparingi układać. Trzeba być pod tym kątem wiarygodnym, przygotowanym organizacyjnie. Myślę, że praca sztabu z zarządem pozwoli wypracować pewne standardy, które pozwolą nam szybciej wybierać sparingpartnerów.

Sztab szkoleniowy ma już ułożoną w głowie wyjściowa jedenastkę? Czy coś jeszcze mają podpowiedzieć te dwa sparingi, które pozostały do rozegrania?

W głowie mamy już żelazną osiemnastkę, natomiast chcemy w miarę możliwości dopasować wszystko tak, aby formacje i zawodnicy w formacjach mogli zacząć z sobą funkcjonować na poziome automatu. Brakuje nam w tej układance tylko napastnika. Musimy to pozamykać z prostej przyczyny - musimy zacząć opracowywać stałe fragmenty gry z ludźmi, którzy wybiegną w wyjściowej jedenastce.

Przed inauguracją myśli są pozytywne? Albo inaczej - lepsze, niż miało to miejsce kilka tygodni temu?

Na pewno wraz z upływem czasu widać, że osoby, które rozpoczęły treningi na początku lipca, bardzo mocno się przykładają. Utworzyła się fajna grupa pod kątem pracy, bo ostatnio na porannym treningu mieliśmy 24 zawodników. Wszyscy są chętni do pracy. Na pewno będzie zaangażowanie. Dla niektórych zawodników to całkiem nowe wyzwania. Trzeba pamiętać, że mamy bardzo mocno odmłodzony skład. Ta grupa jest głodna gry, pracy, sukcesu i występów na poziomie 3. ligi. Każdy przychodził tu z myślą, że będzie w najlepszym obecnie klubie w województwie lubuskim. To dla tych chłopaków też jest jakiś awans sportowy. Z miłą chęcią patrzy się na tę pracę, dlatego myślimy pozytywnie. A jak będzie to wyglądało w lidze? Myślę, że w tej lidze będzie sporo niewiadomych. Część zespołów awansowała z czwartej ligi, a to zawsze jest niewiadoma. Z województwa lubuskiego jesteśmy rodzynkiem. Może będziemy czarnym koniem tych rozgrywek? Chcemy pokazać trochę dobrej piłki.